HISTORIA I PUTIN: DLACZEGO ROZLICZENIE JEST NIEUNIKNIONY

Опубліковано: 2022-10-07 in International

Chęć „tworzenia historii” jest charakterystyczna dla polityków autorytarnych. Jednak Putinowi udało się prześcignąć wielu w swoich „rekonstrukcjach”.

Latem 2021 roku prezydent Rosji opublikował dwujęzyczny artykuł „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”, w którym próbował udowodnić, że państwowość została „nadana Ukrainie przez rząd sowiecki”, a w Generalnie Lenin bardzo się mylił, „oddając” sowieckiej Ukrainie część ziem „historycznej Rosji”.

Oczywiście historycy już dawno umieścili wszystkie kropki nad „i” w tym dziele, ale o „Historii Putina” musimy mówić wciąż od nowa, ponieważ rosyjski prezydent stale posługuje się historycznymi stereotypami we własnym interesie.

„Historia od Putina”, czyli sposób na usprawiedliwienie zbrodni wojennych

Nic więc dziwnego, że np. Putin ciągle nazywa naród ukraiński „braćmi”, wysyłając armię rosyjską na „bratobójczą wojnę”, bo teza o „trójjednostkowym ludu słowiańskim” służy ideologicznej potrzeby władzy rosyjskiej (i sowieckiej) od XIX wieku. I chociaż Ukraińcy i Białorusini nie są skazani w tej konstrukcji na równi z Rosjanami, wykorzystywanie tego „braterstwa” pozostaje jednym z kamieni węgielnych rosyjskiej polityki.

Putin wykorzystuje także „walkę z nazistami”. Wojnę na dużą skalę z Ukrainą nazwał „specjalną operacją denazyfikacyjną” i wciąż mówi o „nazistach u władzy w Kijowie”.

I to pomimo faktu, że Putin, który przemawiał w styczniu 2020 roku pod pomnikiem Holokaustu Jad Waszem z antypolskim przemówieniem, powinien był wiedzieć, że Żyd nie może przewodzić nazistom.

W rzeczywistości dyktator Kremla powtarza swój błąd: próbuje nagiąć Historię pod siebie, naprawić ją w korzystnym dla siebie świetle. Rosyjskie maszyny państwowe i wojskowe skupiają się na bezmyślnym spełnieniu tych fantazji, a propaganda na ich ideologicznym wsparciu.

Podam jeden przykład: historia „ukrzyżowanego chłopca w Słowiańsku” (być może największa znana fałszywa wojny hybrydowej Rosji z Ukrainą i światem) jest tylko powtórzeniem, aktualizacją starej kampanii propagandowej „Zabij Niemca”, który został nagłówkiem Konstantina Simonowa w 1942 roku.

Te przejawy propagandy podporządkowane są chęci odczłowieczenia wroga, zmuszenia swoich żołnierzy do zabijania bez zbytniego myślenia tych, których władze wyznaczyły jako wrogów. W tym samym kontekście warto zastanowić się nad próbą fałszywego trybunału przeciwko „Azowom”, z której Rosja jeszcze ostatecznie nie zrezygnowała.

Jak dowodzi historia ludzkości, w procesie kreowania wydarzeń, które będą pretendowały do ​​miana historycznych, ważne wydaje się działanie adekwatne do sytuacji w kraju i na świecie.

Chciałbym podkreślić, że Putin, który powtarzał „Nie pozwolimy na powtórkę Srebrenicy w Donbasie”, kontynuował to tylko do lutego 2022 r., bo potem były Bucza, Mariupol i Izium.

Odległość geograficzna między miejscami najsłynniejszych zbrodni wojennych Federacji Rosyjskiej pozwala stwierdzić, że nie były one przypadkowym elementem nienawiści do konkretnych jednostek, ale są częścią ideologii państwowej Federacji Rosyjskiej.

„Kto ci pozwolił tak dobrze żyć” – pytali rosyjscy okupanci mieszkańców okupowanych przez nich osiedli ukraińskich. I  zabijali cywilów w Buczy i jeńców wojennych w Ołeniwce z poczuciem własnej bezkarności.

Czy historia zemści się na Putinie?

Putin konsekwentnie szerzy średniowieczne prawo silnych, realizowane przez niego w Rosji, na okupowanych terytoriach ukraińskich, jakby nie było wieków ludzkiej ewolucji, humanistycznych idei i poglądów.

Jakby nie było horrorów I i II Wojny Światowej, zapisanych krwią Konwencji Genewskich i Deklaracji Praw Człowieka.

Ukraina drogo płaci za słabą znajomość przez elity polityczne historii stosunków Rosjan i Ukraińców, za lekceważenie groźby wielkoruskiego szowinizmu, które własnym gorzkim doświadczeniem są przekonane, że dawna metropolia jest w stanie przekształcić swoje słabo ukryte bóle fantomowe w zbrodnie wojenne.

Putin zapłaci też za zniekształcanie historii, za jej utylitarne wykorzystanie do zaspokojenia osobistych ambicji.

Oto Ramzan Kadyrow – którego kariera wojskowa i polityczna rozpoczęła się w walkach z wojskami rosyjskimi na Północnym Kaukazie i wyrósł na „piechotę Putina”, któremu wolno krytykować rosyjskich generałów – na „ograniczoną” mobilizację w Rosji zareagował deklaracją odmowy jej przeprowadzenia w Czeczenii.

Tym samym Kadyrow nie tylko potwierdził przypuszczenia o znacznych stratach wśród swoich żołnierzy, ale także wykazał, że relacje elit w Rosji XXI wieku mają wszelkie znamiona feudalizmu, aż do cienia nieposłuszeństwa wobec suzerenów.

Jeśli chodzi o samą mobilizację, to już pierwsza reakcja obywateli Rosji na nią sugeruje, że stanie się ona problemem przede wszystkim dla władz rosyjskich. Sytuacji nie mogą uratować demonstracyjne wizyty Putina w pierwszej dekadzie września w Kaliningradzie (zachodnia enklawa Federacji Rosyjskiej) i Władywostoku (Daleki Wschód), które zostały zauważone przez jednostki.

Nawiasem mówiąc, jeśli prawnicy mają dokonywać prawnej oceny pseudoreferendów na okupowanych terytoriach Ukrainy, to politycznie przypomina to sublimację.

Putin, którego armia nie była w stanie zdobyć Kijowa w trzy dni, znalazł własną „Alzację i Lotaryngię”, ale nie powtórzono ani kapitulacji wroga, ani proklamacji cesarstwa niemieckiego w Wersalu.

Dlatego Rosja Putina zmierza ku nieuchronnemu rozpadowi, własnymi działaniami udowadniając światu swoją celowość.

 

Jewhen Mahda dyrektor Instytutu Polityki Światowej